płowieją tęsknoty pierzaste
odległe bledną wspomnienia
odchodzą młodzieńcze igraszki
do lamusa zapomnienia
wszystkie kamasutry i żądze
cielesne potrzeby i zbytki
nie spełnią się za żadne pieniądze
chyba że polinezyjskie chwytki
wór wspomnień zamyka w rozkroku
staje na rozstajnych drogach
dźwiga jałowość natury
na wpół przygiętych nogach
łzy leje rzęsiste, kryształy twarzy
ciśnienie jak zając mu skacze
jeszcze młódka mu się marzy
choć w stawach wysiadły wahacze
i tak powoli coś każdemu odbiera
to pamięć to jaja to zdrowie
starość- cieżka cholera
jak jej uniknąć - kto powie?
nie śmiej się młody człowieku
i ciebie starucha chwyci w swe macki
i ty dojrzejesz do takiego wieku
gdy poślizg zamienisz na krowie placki
i ciebie starość ostro popieści
nie ujdziesz jej lepkim dłoniom
i w twoją skórę cielsko swe zmieści
nawet nie musisz się schylać po nią
wnuki zabiorą całą twą kaskę
reumatyzm zeżre ci kości
na odchodne pociągniesz laskę
- drewnianą podpórkę starości
bajki i przypowieści, przepisy kulinarne
chińszczyzna
środa, 24 lutego 2010
wtorek, 23 lutego 2010
trzy drzewa- bajka
Trzy drzewka
Pewnego razu, na wzgórzu, rosły sobie trzy drzewa. Rozmawiały one o swoich marzeniach i nadziejach, kiedy pierwsze z nich powiedziało: "Mam nadzieje, że pewnego dnia będę skrzynią, w której trzymane będą klejnoty. Będę wypełnione złotem, srebrem i cennymi klejnotami. Będę mogło być ozdobione rozmaitymi rzeźbami i każdy będzie mógł zobaczyć moje piękno."
Wtedy drugie drzewo powiedziało: "Może pewnego dnia stanę się potężnym statkiem. Uniosę na swym pokładzie króla i królową i popłyniemy poprzez szerokie wody aż na krańce wiata. I każdy będzie czuł się bezpiecznie, z powodu solidności kadłuba, który ze mnie będzie zbudowany."
W końcu trzecie drzewo powiedziało: "Chce rosnąć, aby być najwyższe i najbardziej proste w całym lesie. Ludzie zobaczą mnie na szczycie wzgórza i będą spoglądać na moje gałęzie, i my leć o niebie i o Bogu i o tym, jak blisko Jego jestem. Ja będę największym drzewem wszechczasów i ludzie zawsze będą o mnie pamiętać."
Po kilku latach modlitwy o to, aby ich marzenia się spełniły, grupa drwali natknęła się na nie. Kiedy jeden drwal zbliżył się do pierwszego drzewa odrzekł: "To tutaj wygląda na mocne, silne drzewo, wydaje mi się, że będę mógł sprzedać je stolarzowi" i zaczął je ścinać. Drzewo było szczęśliwe, ponieważ wiedziało, ze stolarz zrobi z niego piękną skrzynie.
Przy drugim, drwal powiedział: "To drzewo również wygląda na mocne, powinienem je sprzedać do stoczni" i drugie drzewo również było szczęśliwe, bo wiedziało, że jest to dla niego możliwość stania się potężnym statkiem.
Kiedy drwal podszedł do trzeciego drzewa, drzewo było przerażone, gdyż wiedziało, ze jeżeli zostanie ścięte, jego marzenia się nie spełnią. Jeden z drwali postanowił sobie je zabrać.
Wkrótce po przybyciu do stolarza, z pierwszego drzewa zostały zrobione karmniki, koryta i żłoby dla zwierząt. Zostało więc postawione w stodole i wypełnione sianem. To wcale nie było to, o co drzewo się modliło. Drugie drzewo zostało cięte i zrobiono z niego małą łódkę rybacka. Skończyły się jego sny o staniu się potężnym statkiem i braniu na swój pokład koronowanych głów. Trzecie z nich zostało pocięte na wielkie belki i pozostawione w ciemności.
Lata mijały, i drzewa zapomniały już o swoich marzeniach. Pewnego dnia mężczyzna i kobieta weszli do szopki. Kobieta urodziła i położyła niemowlę na sianie, wypełniającym żłobek zrobiony z pierwszego drzewa. Drzewo mogło odczuć powagę tego wydarzenia i wiedziało, że nosi największy skarb wszechczasów.
Minęło nieco lat. Grupa ludzi wybrała się na połów w łódce zrobionej z drugiego drzewa. Jeden z nich był bardzo zmęczony i ułożył się do snu. Kiedy wypłynęli na szerokie wody, zerwała się burza i drzewo pomyślało, że nie będzie wystarczająco silne, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Mężczyźni obudzili śpiącego, a on wstał i powiedział "Pokój!", a wtedy burza ustała. Wtedy już drzewo wiedziało, że ma na swoim pokładzie Króla królów.
W końcu przyszedł kto i zabrał trzecie drzewo. Było niesione ulicami, tłum zaś kpił z człowieka, który je niósł. Kiedy się zatrzymali, człowiek ten został przybity gwoździami do drzewa i podniesiony, aby umierać na szczycie wzgórza. Kiedy nadeszła niedziela, drzewo zrozumiało, że było wystarczająco silne, aby stać na szczycie wzgórza i być tak blisko Boga jak tylko możliwe, ponieważ to na nim został ukrzyżowany Jezus.
Morał tej historii jest taki, że kiedy wydaje ci się, że wszystko idzie nie po twojej myśli, zawsze wiedz, ze Bóg ma dla ciebie pewien plan. Jeśli Mu zaufasz, obdarzy cię hojnie. Każde z drzew otrzymało to, o co prosiło, ale nie w sposób, w jaki to sobie wyobrażało. My nigdy nie wiemy, jakie są plany Boga wobec nas. Wiemy tylko, że Jego drogi, nie są naszymi drogami, ale Jego drogi są zawsze najlepsze. ....
dzieciom w dniu ślubu
***
ślubne zdjęcie
łzy- zawiesina słonych wzruszeń
jeziorem się stają w pieśni Ave Maria
kostki drżących palców
ciasnym ubraniem dla kwiatów
automatyczny uśmiech
zaobrączkował - na zawsze
do butonierki spływa szept
- na nowej drodze samych dobrych dni
i prośba - Boże dopomóż
realna jak trudy - we dwoje
ryż na głowy - wróżba dobrobytu
zabarwił włosy – na godną przyszłość
niedziela, 21 lutego 2010
czekając na wiosnę, wesołej niedzieli
Zamawia Clinton rozmowę telefoniczną z piekłem.
Gada, gada, po kilku dniach przychodzi rachunek na bajońską kwotę.
Zamówił także Jelcyn, bo co, ma być gorszy?
Gada, gada, gada, gada...
Przyszedł rachunek na kilkanaście rubli.
Zdumiony dzwoni na centralę z zapytaniem co on tak tanio, a Clinton tak drogo?
- Bo ze Stanów do piekła to międzynarodowa, a z Moskwy to miejscowa...
...
- Wiesz stary, wracam wczoraj wcześniej z pracy,
no i oczywiście od razu do szafy patrzę.
Pewnie, że siedzi.
W samych slipkach i się patrzy na mnie...
ten sam co zwykle, kochanek żony, psia jego mać...
- No i co mu powiedziałeś!?
- Powiedziałem mu: "Idioto!
Ile razy normalnemu człowiekowi można powtarzać:
rok temu się rozwiodłem i żona już tu nie mieszka!?".
...
Na ławce w parku siedzą dwaj emeryci:
- Popatrz, jak ta dzisiejsza młodzież ma ciężko w tym kryzysie...
Jednego papierosa na pięciu muszą palić...
- No, ale dzielne chłopaki.
.Mimo wszystko się śmieją...
...
Pani na lekcji języka polskiego pyta Jasia:
- Jasiu podaj dwa zaimki osobowe.
- Kto? Ja?
- Bardzo dobrze szóstka.
...
Policjant podchodzi do dwóch mężczyzn i mówi: -Dowody proszę.
Na to jeden z mężczyzn: - Ale ja nie umiem pływać Panie wladzo!
...
Wróciły dzieci z wakacji na wsi. Jedno z nich opowiada:
- Mamusiu, widzieliśmy taaaką grubą świnię, jeszcze grubszą niż ty!
Matka posmutniała i zaczęła popłakiwać.
Widząc to podeszło młodsze z nich, córeczka, i mówi:
- Nie płacz mamusiu, to nieprawda - nie ma grubszej świni od ciebie...
---
Małżeństwo było na wakacjach w Pakistanie.
Poszli na targ, aby kupić kilka pamiątek, które mogliby wręczyć znajomym.
Zaszli w dziwną uliczkę, gdzie był tylko jeden mały sklepik z sandałami.
Już mieli zawrócić, gdy ze sklepu dobiegł ich głos:
- Hej, wy! Zagraniczni! Wejdźcie do mojego sklepiku!
Weszli do środka. Tam w ukłonach przywitał ich mały człowieczek i powiedział:
- Mam dla was specjalne sandały, które mają magiczną moc.
Sprawiają, że jesteś tak dziki w łóżku, jak spragniony wielbłąd na pustyni.
Żona natychmiast zapragnęła kupić te sandały, jednak maż zrobił się bardzo sceptyczny.
Uważał, że nie potrzebuje takich sandałów, a poza tym nie wierzył w ich moc.
Zapytał więc sklepikarza:
- Jak to możliwe, że sandały mogą mieć tak wielką moc?
- Po prostu je przymierz. Sandały ci to udowodnią - odpowiedział sklepikarz.
Początkowo nie chciał ich przymierzać, ale po naleganiach żony, zgodził się.
Ledwie wsunął swoje stopy w sandały, natychmiast poczuł silne podniecenie.
W oczach pojawił mu się błysk pożądania i poczuł coś czego nie czuł od lat - wielką i brutalną potęgę seksu.
W mgnieniu oka złapał sklepikarza, brutalnie zmusił go do skłonu,
oparł o stolik, ściągnął mu spodnie i zaczął sobie na nim używać.
Sklepikarz zaczął krzyczeć tak przeraźliwie,
jak jeszcze nikt nigdy nie krzyczał: - Stój! Stój! Założyłeś lewy na prawy
...
Rozmawia dwóch górali*
*Baco , a jak ja bym się przespał z waszą żoną , to jak by my wtedy byli? Kumy? Szwagry?*
*Baca odpowiada bez namysłu*
*Wtedy to by my byli kwita.
...
Idzie turysta i spotyka bacę siedzącego na hali i pasącego barany.
Turysta nie miał zegarka podchodzi więc do bacy i pyta:
- Baco, a nie wiecie aby która jest godzina ?
Baca wziął w rękę kij i zaczął gmerać w jajach najbliższego barana.
- A ósma dwadzieścia.
Turystę wielce zaciekawiło to nowatorskie podejście do mierzenia czasu
i poprzysiągł był sobie że wracając znowu zapyta bacę.
Jak powiedział tak zrobił.
Wracając znowu podszedł do bacy, który nadal siedział w tym samym miejscu.
-Baco a powiedzcie ino, która teraz jest godzina?
Baca znów wziął w ręce kijek i jak poprzednio zaczął gmerać w jajach barana,
który pasł się przed nim i mówi: - A czwarta dziesięć. Tego już było za wiele.
- Baco a jak wy to w jajach barana czytacie, która jest godzina?
- Jo nie w jajach cytom ino one mi zasłaniają wieżę z kościoła!
Dobranoc !
Gada, gada, po kilku dniach przychodzi rachunek na bajońską kwotę.
Zamówił także Jelcyn, bo co, ma być gorszy?
Gada, gada, gada, gada...
Przyszedł rachunek na kilkanaście rubli.
Zdumiony dzwoni na centralę z zapytaniem co on tak tanio, a Clinton tak drogo?
- Bo ze Stanów do piekła to międzynarodowa, a z Moskwy to miejscowa...
...
- Wiesz stary, wracam wczoraj wcześniej z pracy,
no i oczywiście od razu do szafy patrzę.
Pewnie, że siedzi.
W samych slipkach i się patrzy na mnie...
ten sam co zwykle, kochanek żony, psia jego mać...
- No i co mu powiedziałeś!?
- Powiedziałem mu: "Idioto!
Ile razy normalnemu człowiekowi można powtarzać:
rok temu się rozwiodłem i żona już tu nie mieszka!?".
...
Na ławce w parku siedzą dwaj emeryci:
- Popatrz, jak ta dzisiejsza młodzież ma ciężko w tym kryzysie...
Jednego papierosa na pięciu muszą palić...
- No, ale dzielne chłopaki.
.Mimo wszystko się śmieją...
...
Pani na lekcji języka polskiego pyta Jasia:
- Jasiu podaj dwa zaimki osobowe.
- Kto? Ja?
- Bardzo dobrze szóstka.
...
Policjant podchodzi do dwóch mężczyzn i mówi: -Dowody proszę.
Na to jeden z mężczyzn: - Ale ja nie umiem pływać Panie wladzo!
...
Wróciły dzieci z wakacji na wsi. Jedno z nich opowiada:
- Mamusiu, widzieliśmy taaaką grubą świnię, jeszcze grubszą niż ty!
Matka posmutniała i zaczęła popłakiwać.
Widząc to podeszło młodsze z nich, córeczka, i mówi:
- Nie płacz mamusiu, to nieprawda - nie ma grubszej świni od ciebie...
---
Małżeństwo było na wakacjach w Pakistanie.
Poszli na targ, aby kupić kilka pamiątek, które mogliby wręczyć znajomym.
Zaszli w dziwną uliczkę, gdzie był tylko jeden mały sklepik z sandałami.
Już mieli zawrócić, gdy ze sklepu dobiegł ich głos:
- Hej, wy! Zagraniczni! Wejdźcie do mojego sklepiku!
Weszli do środka. Tam w ukłonach przywitał ich mały człowieczek i powiedział:
- Mam dla was specjalne sandały, które mają magiczną moc.
Sprawiają, że jesteś tak dziki w łóżku, jak spragniony wielbłąd na pustyni.
Żona natychmiast zapragnęła kupić te sandały, jednak maż zrobił się bardzo sceptyczny.
Uważał, że nie potrzebuje takich sandałów, a poza tym nie wierzył w ich moc.
Zapytał więc sklepikarza:
- Jak to możliwe, że sandały mogą mieć tak wielką moc?
- Po prostu je przymierz. Sandały ci to udowodnią - odpowiedział sklepikarz.
Początkowo nie chciał ich przymierzać, ale po naleganiach żony, zgodził się.
Ledwie wsunął swoje stopy w sandały, natychmiast poczuł silne podniecenie.
W oczach pojawił mu się błysk pożądania i poczuł coś czego nie czuł od lat - wielką i brutalną potęgę seksu.
W mgnieniu oka złapał sklepikarza, brutalnie zmusił go do skłonu,
oparł o stolik, ściągnął mu spodnie i zaczął sobie na nim używać.
Sklepikarz zaczął krzyczeć tak przeraźliwie,
jak jeszcze nikt nigdy nie krzyczał: - Stój! Stój! Założyłeś lewy na prawy
...
Rozmawia dwóch górali*
*Baco , a jak ja bym się przespał z waszą żoną , to jak by my wtedy byli? Kumy? Szwagry?*
*Baca odpowiada bez namysłu*
*Wtedy to by my byli kwita.
...
Idzie turysta i spotyka bacę siedzącego na hali i pasącego barany.
Turysta nie miał zegarka podchodzi więc do bacy i pyta:
- Baco, a nie wiecie aby która jest godzina ?
Baca wziął w rękę kij i zaczął gmerać w jajach najbliższego barana.
- A ósma dwadzieścia.
Turystę wielce zaciekawiło to nowatorskie podejście do mierzenia czasu
i poprzysiągł był sobie że wracając znowu zapyta bacę.
Jak powiedział tak zrobił.
Wracając znowu podszedł do bacy, który nadal siedział w tym samym miejscu.
-Baco a powiedzcie ino, która teraz jest godzina?
Baca znów wziął w ręce kijek i jak poprzednio zaczął gmerać w jajach barana,
który pasł się przed nim i mówi: - A czwarta dziesięć. Tego już było za wiele.
- Baco a jak wy to w jajach barana czytacie, która jest godzina?
- Jo nie w jajach cytom ino one mi zasłaniają wieżę z kościoła!
Dobranoc !
sobota, 20 lutego 2010
dowcipy
Nie chodzisz już z ta długonogą blondynką?-pyta kolega kolegę.
-Nie,lekarz mi zabronił.
-Jesteś chory?
-Nie,ten lekarz to jej mąż.:-)
♡•*'¯*•.♡
...*•-•*♡..)
...Nigdy nie żałuj uśmiechu,
uśmiech jest mową duszy.
Gdy słowa nie pomagają,
uśmiech serce poruszy..
."
-Nie,lekarz mi zabronił.
-Jesteś chory?
-Nie,ten lekarz to jej mąż.:-)
♡•*'¯*•.♡
...*•-•*♡..)
...Nigdy nie żałuj uśmiechu,
uśmiech jest mową duszy.
Gdy słowa nie pomagają,
uśmiech serce poruszy..
."
piątek, 19 lutego 2010
zimowe zmartwienia
W ciszy poranka
W ciszy poranka jest nadzieja
otwieram okno pełne słońca
jeszcze nie jestem wcale pewna
czy przebudziłam się do końca
co mnie zbudziło ptak czy światło ?
szukam na niebie odpowiedzi
słońce milcząco się uśmiecha
ptak daleko gdzieś uleciał
Sarna podeszła pod okno
kopytkiem śnieg rozgrzebuje
słońce za nos mnie szarpie
wiem, sarna jesc potrzebuje
ziarna wsypałam do miski
jabłka i liście kapusty
karmię by nie wyjadła roślin
bo ogród zostanie pusty
W ciszy poranka jest nadzieja
otwieram okno pełne słońca
jeszcze nie jestem wcale pewna
czy przebudziłam się do końca
co mnie zbudziło ptak czy światło ?
szukam na niebie odpowiedzi
słońce milcząco się uśmiecha
ptak daleko gdzieś uleciał
Sarna podeszła pod okno
kopytkiem śnieg rozgrzebuje
słońce za nos mnie szarpie
wiem, sarna jesc potrzebuje
ziarna wsypałam do miski
jabłka i liście kapusty
karmię by nie wyjadła roślin
bo ogród zostanie pusty
środa, 17 lutego 2010
wymiar głodu
To tylko ja
z głodu szczęście się bierze
pisze Agata *
tu głód inny ma wymiar
noc. patrz jaka ciemność
zastygła w grudach
przereklamowanej zimy
poźno. zbyt wielkie zaspy
opieczętowane zdumieniem
rankiem zanurz ciało
w kopiec miękko
jak sarna
kiedy wygrzebać nie może
nic
poczujesz
ciepło?
weź oddech.
to tylko ja. kolejna odsłona
poniedziałek, 15 lutego 2010
bajka - slady stóp
**** Ślady stóp ~~~~******~~~~ Ślady stóp ~~~~*****
Którejś nocy przyśnił się pewnemu człowiekowi dziwny sen. Śniło mu się, że spaceruje z Panem Bogiem brzegiem morza, a na nieboskłonie rozbłyskują sceny z jego życia. Z każdą odsłoną na piasku pojawiały się ślady stóp - jedne należały do niego, drugie do Boga. Gdy zgasła ostatnia scena, mężczyzna obejrzał się za siebie i postrzegł, że wielokrotnie na ścieżce widać jedynie ślady jednej pary stóp.
Działo się tak w najtrudniejszych, najbardziej smutnych chwilach jego życia.
Zaniepokojony spytał Boga:
- Panie, obiecałeś, że jeśli będę kroczyć twoimi ścieżkami, zawsze będziesz przy mnie. Tymczasem w najczarniejszych momentach mojego życia widzę na piasku tylko jedne ślady stóp. Nie pojmuję, dlaczego opuściłeś mnie, gdy potrzebowałem Cię najbardziej?
- Najdroższe dziecko - odparł Bóg - za bardzo cię kocham, by cię opuścić.
W chwilach próby i cierpienia, tam, gdzie widać jedynie pojedyncze ślady,
niosłem cię na ramionach."
....ooO
....(....)......Oooo....
.....\..(......(....)......
......\_ )......)../......
...............(_ /........
Którejś nocy przyśnił się pewnemu człowiekowi dziwny sen. Śniło mu się, że spaceruje z Panem Bogiem brzegiem morza, a na nieboskłonie rozbłyskują sceny z jego życia. Z każdą odsłoną na piasku pojawiały się ślady stóp - jedne należały do niego, drugie do Boga. Gdy zgasła ostatnia scena, mężczyzna obejrzał się za siebie i postrzegł, że wielokrotnie na ścieżce widać jedynie ślady jednej pary stóp.
Działo się tak w najtrudniejszych, najbardziej smutnych chwilach jego życia.
Zaniepokojony spytał Boga:
- Panie, obiecałeś, że jeśli będę kroczyć twoimi ścieżkami, zawsze będziesz przy mnie. Tymczasem w najczarniejszych momentach mojego życia widzę na piasku tylko jedne ślady stóp. Nie pojmuję, dlaczego opuściłeś mnie, gdy potrzebowałem Cię najbardziej?
- Najdroższe dziecko - odparł Bóg - za bardzo cię kocham, by cię opuścić.
W chwilach próby i cierpienia, tam, gdzie widać jedynie pojedyncze ślady,
niosłem cię na ramionach."
....ooO
....(....)......Oooo....
.....\..(......(....)......
......\_ )......)../......
...............(_ /........
Smutność powalentynkowa z sikoreczką w tle
niebo co miało być rajem
w piekło zmieniło się
- szare
nie chcę więc nieba
ni piekła
- ot rzekłam
w zawieszeniu
między i pomiędzy bez
chcesz
to bierz
a kochajże mnie sobie
kochaj do woli
bez miary możesz
bez opamiętania
aż w głowie zatrzeszczy
w uchu zadźwięczy muzyka
nieznana
ukołysz i ubierz w koronki doznania
i w środku nocy przekrocz granicę
światów
i kochajże mnie sobie
ja też kocham
śpiew ptaków
Bajka- cztery świece
ogień w wodzie
»* ¯*«,_)) ((_,»*¯*«*»*¯*«,_))
((_,»*¯*«*»*¯*«
Cztery świece spokojnie płonęły.
Było tak cicho, że prawie usłyszałbyś ich rozmowę.
Pierwsza powiedziała:
- Ja jestem POKÓJ - niestety, ludzie nie potrafią mnie chronić.
Myślę, że nie pozostaje mi nic innego jak tylko zgasnąć.
I płomień tej świecy zgasł.
Druga powiedziała:
- Ja jestem WIARA - niestety nie jestem już nikomu potrzebna.
Ludzie nie chcą o mnie nic wiedzieć, nie ma sensu żebym dalej płonęła! Ledwo to powiedziała, lekki powiew wiatru zgasił ją.
Bardzo smutna trzecia świeca powiedziała:
- Ja jestem MIŁOŚĆ - Nie mam siły już dalej płonąć.
Ludziom nie zależy na mnie i nie chcą mnie rozumieć.
Nienawidzą najbardziej tych, którzy kochają ich najbardziej...
czyli, swoich najbliższych...
I nie czekając długo i ta świeca zgasła.
Nagle do pokoju weszło dziecko i zobaczyło trzy zgaszone świece. Przestraszone zawołało, Co robicie?! Musicie płonąć - boję się ciemności! I zapłakało rzewnie.
Wzruszona czwarta świeca powiedziała:
- NIE BÓJ SIĘ I NIE PŁACZ. DOPÓKI JA PŁONĘ, ZAWSZE MOŻESZ ZAPALIĆ
TAMTE TRZY ŚWIECE.
Ja jestem NADZIEJĄ.
Z błyszczącymi i pełnymi łzami oczyma, dziecko wzięło czwartą świecę i zapaliło trzy pozostałe płomienie.
NIECH NIGDY W NASZYCH SERCACH NIE GAŚNIE NADZIEJA!
I każdy z nas, jak to dziecko, niech będzie narzędziem gotowym swoją nadzieją zawsze rozpalić
WIARĘ, POKÓJ i MIŁOŚĆ...
Walentynki 2010 HD - Jesteś moim marzeniem - Wierniejsza od marzenia
http://www.youtube.com/watch?v=NcL7vH9e7sg
niedziela, 14 lutego 2010
sobota, 13 lutego 2010
to tylko miłość
dla walentynek
BAJKA O MIŁOŚCI
Dawno temu na oceanie istniała wyspa, która zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy. Pewnego dnia wyspa zaczęła tonąć.
Miłość czekała do ostatniej chwili.
Gdy pozostał tylko skrawek lądu, poprosiła o pomoc.
Bogactwo powiedziało, ze na jego pokładzie nie ma miejsca na Miłość.
Duma stwierdziła, ze Miłość na pewno by wszystko popsuła na jej uporządkowanym statku.
Na zbutwiałej łódce popłynął Smutek, ale zaraz sam odpłynął w dal sam jak palec.
Dobry Humor przepłynął obok Miłości, nie zauważając jej, bo był tak bardzo rozbawiony...
Nagle Miłość usłyszała: - Chodź! Zabiorę Cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa, ze zapomniała zapytać, kim jest jej wybawca...
Dopiero Wiedza jej powiedziała: - To był Czas, bo tylko on rozumie, jak ważna w życiu każdego człowieka jest Miłość
antidotum
nie jesteś moim antidotum
choć inaczej się zapowiadało
krzywymi literami piszę
wiersze trwają
gdy czas mówi więcej
niż wszystkie klepsydry
pod zepsutymi zegarami
modlę się kiedy w oczach piasek
ziarenko do ziarka zbieram
nadzieją – czasem
w roztargnieniu
buduję kopce marzeń
dobrego dnia przedwalentynkowego
Miłe słówko poprawia zdrówko,
więc nie żałuję Ci tych dobroci,
niech ten dzień się miło się toczy...
இڿڰۣ--
“˜¨¨¯இڿڰۣ--
Niech poranek, który wstał
Tobie uśmiech radość da
dzień blaskiem urzeka
i radość płynię rzeką
Zimowe pozdrowienia dziś do Ciebie przynoszę
zasypane śniegiem w którym odbija się błękit nieba
na którym słońce gra promieniami
jak na srebrzystych organach
a w każdym z iskrzących się płatków
jest mój uśmiech z życzeniami dla Ciebie,
drogi zaglądaczu :))
czwartek, 11 lutego 2010
przepis na chałkę.Smacznego
Chałka - przepis na 2 sztuki
30 g świeżych drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżka soli
850 g + 150 g mąki
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła roztopionego w garnuszku i ostudzonego
Do posmarowania: 1 jajko + 1 łyżeczka wody
Przygotowanie:
Drożdże umieścić w misce, zalać ciepłą wodą i wymieszać. Kiedy się rozpuszczą, dodać 850 g mąki, cukier, sól. Cały czas mieszając dodawać następnie jajka i masło. Dobrze wyrobić ciasto i powoli dodawać kolejne 150 g mąki.
Kiedy ciasto zacznie odstawać od ścianek miski, wyjąć je na blat i wyrabiać kolejne 5-10 minut. Uformować kulę, lekko spryskać ją olejem i włożyć do miski na 2 godziny. W tym czasie należy ciasto 2 razy odgazować wbijając w nie pięść.
Po wyrośnięciu ciasto podzielić na 2 części, zrobić 4 lub 6 wałeczków z każdej części i zapleść chałkę.
Chałki przełożyć do foremek wysmarowanych oliwą. Przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na pół godziny.
Kiedy wyrosną, posmarować jajkiem wymieszanym z wodą. Można posypać makiem lub sezamem.
Piekarnik nagrzać do 180 st C, piec 30 min.
30 g świeżych drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżka soli
850 g + 150 g mąki
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła roztopionego w garnuszku i ostudzonego
Do posmarowania: 1 jajko + 1 łyżeczka wody
Przygotowanie:
Drożdże umieścić w misce, zalać ciepłą wodą i wymieszać. Kiedy się rozpuszczą, dodać 850 g mąki, cukier, sól. Cały czas mieszając dodawać następnie jajka i masło. Dobrze wyrobić ciasto i powoli dodawać kolejne 150 g mąki.
Kiedy ciasto zacznie odstawać od ścianek miski, wyjąć je na blat i wyrabiać kolejne 5-10 minut. Uformować kulę, lekko spryskać ją olejem i włożyć do miski na 2 godziny. W tym czasie należy ciasto 2 razy odgazować wbijając w nie pięść.
Po wyrośnięciu ciasto podzielić na 2 części, zrobić 4 lub 6 wałeczków z każdej części i zapleść chałkę.
Chałki przełożyć do foremek wysmarowanych oliwą. Przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na pół godziny.
Kiedy wyrosną, posmarować jajkiem wymieszanym z wodą. Można posypać makiem lub sezamem.
Piekarnik nagrzać do 180 st C, piec 30 min.
środa, 10 lutego 2010
wielkie konsumowanie pączków
okazało się ze ten przepis (ponizej) nie jest wcale taki pracochłonny,ale efekt wspaniały. pączki się udały wysmażone dobrze, brązowiutkie, a smak mmmmm, rozpływają się w ustach, Patryk jak się dopadł to zjadł od razu cztery, po chwili znowu kilka.Nie liczę, bo w końcu po to są, ale nie jadł obiadu.
ponieważ dziś są Marka urodziny, więc świętujemy pączkowo.Nie czekając na Tłusty Czwartek.
przepis na pączki, trochę trudniejszy i droższy, ale efektowny
Składniki
- 500 g mąki
- 8 żółtek
- 3/4 szkl. cukru
- 200 g stopionego masła
- cukier waniliowy
- 80 g drożdży
- smażona skórka pomarańczowa, pokrojona w kostkę
- 1,5 szklanki ciepłego mleka
- szczypta soli
- 2 łyżki spirytusu (ew. wódki)
- śliwkowe powidła lub różana konfitura
- cukier puder do posypania lub polukrowania
- zapach rumowy (jeśli ktoś lubi)
- ok. 750 g smalcu do smażenia
Pączki- po prostu boskie- są naprawdę pyszne
OPIS WYDAJE SIĘ DŁUGI ALE ROBI SIĘ JE SZYBKO.
NAJPIERW ROBIMY CIASTO DROŻDŻOWE:
1. Do kubeczka włożyć drozdże, 1 łyżkę mąki, łyżeczkę cukru, dodać 1/2 szklanki mleka i dobrze rozetrzeć.
Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce.
2. Mąkę przesiać, żółtka odzielić od jajek. Do żółtek dodać cukier i połowę cukru waniliowego.
Ucierać na prawie białą, puszystą i kremową masę (najlepiej w misce na garnku z gorącą wodą).
3. Podrośnięte drożdże dodać do mąki, dodać też utarte żółtka. Ciasto wyrabiać rękami, dodając tyle ciepłego mleka
by ciasto było miękkie, pulchne i sprężyste a nie rzadkie.
4. Gdy ciasto zacznie odchodzić od miski wlewać stopniowo rozpuszczone, ciepłe (nie gorące) masło i wyrabiać
do czasu gdy ciasto będzie łatwo odchodzić od rąk i od miski.
Dodać drobno pokrojoną skórkę i spirytus. Ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
NASTĘPNIE CZAS NA LEPIENIE PACZKÓW:
5. Gdy podwoi swoją objetość z porcji wielkości kurzego jajka robić placuszki, nakładać po porcji powideł i zlepiać, formująć pączki.
Układać je na posypanej mąką deseczce, przykryć ściereczką do wyrośnięcia (ok. 15 minut).
I SMAŻENIE:
6. W garnku rozgrzać tłuszcz. Do mocno nagrzanego smalcu wkładać pączki i smażyć na złoty kolor z obu stron
(aby miały białą obrączkę jak te z cukierni trzeba po przewróceniu na drugą stronę przykryć garnek).
7. Wyjmować i układać na talerzu wyłożonym papierowymi serwetkami. Ostudzone posypać cukrem pudrem
lub lukrem z odrobiną zapachu rumowego.
Wiem, że przepis może zniechęcać swą długością. To fakt, że pączki robi się długo, gdyż trzeba długo wyrabiać ciasto i czekać aż uroście.
Mimo to przepis jest łatwy i co najważniejsze- pączki są REWELACYJNE i to nie tylko moim zdaniem.
Warto trochę popracować bo rezultat jest wspaniały!!
Aha- proponuję robić raczej niewielkie pączki (tzn. trochę mniejsze niż te z cukierni).
Wtedy krócej się smażą ale są dobrze dopieczone i nie spalone.
Duże pączki oczywiście też się udają ale smaży się trudniej- trzeba je dłużej smażyć a przez to mogą się spalić
- 500 g mąki
- 8 żółtek
- 3/4 szkl. cukru
- 200 g stopionego masła
- cukier waniliowy
- 80 g drożdży
- smażona skórka pomarańczowa, pokrojona w kostkę
- 1,5 szklanki ciepłego mleka
- szczypta soli
- 2 łyżki spirytusu (ew. wódki)
- śliwkowe powidła lub różana konfitura
- cukier puder do posypania lub polukrowania
- zapach rumowy (jeśli ktoś lubi)
- ok. 750 g smalcu do smażenia
Pączki- po prostu boskie- są naprawdę pyszne
OPIS WYDAJE SIĘ DŁUGI ALE ROBI SIĘ JE SZYBKO.
NAJPIERW ROBIMY CIASTO DROŻDŻOWE:
1. Do kubeczka włożyć drozdże, 1 łyżkę mąki, łyżeczkę cukru, dodać 1/2 szklanki mleka i dobrze rozetrzeć.
Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce.
2. Mąkę przesiać, żółtka odzielić od jajek. Do żółtek dodać cukier i połowę cukru waniliowego.
Ucierać na prawie białą, puszystą i kremową masę (najlepiej w misce na garnku z gorącą wodą).
3. Podrośnięte drożdże dodać do mąki, dodać też utarte żółtka. Ciasto wyrabiać rękami, dodając tyle ciepłego mleka
by ciasto było miękkie, pulchne i sprężyste a nie rzadkie.
4. Gdy ciasto zacznie odchodzić od miski wlewać stopniowo rozpuszczone, ciepłe (nie gorące) masło i wyrabiać
do czasu gdy ciasto będzie łatwo odchodzić od rąk i od miski.
Dodać drobno pokrojoną skórkę i spirytus. Ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
NASTĘPNIE CZAS NA LEPIENIE PACZKÓW:
5. Gdy podwoi swoją objetość z porcji wielkości kurzego jajka robić placuszki, nakładać po porcji powideł i zlepiać, formująć pączki.
Układać je na posypanej mąką deseczce, przykryć ściereczką do wyrośnięcia (ok. 15 minut).
I SMAŻENIE:
6. W garnku rozgrzać tłuszcz. Do mocno nagrzanego smalcu wkładać pączki i smażyć na złoty kolor z obu stron
(aby miały białą obrączkę jak te z cukierni trzeba po przewróceniu na drugą stronę przykryć garnek).
7. Wyjmować i układać na talerzu wyłożonym papierowymi serwetkami. Ostudzone posypać cukrem pudrem
lub lukrem z odrobiną zapachu rumowego.
Wiem, że przepis może zniechęcać swą długością. To fakt, że pączki robi się długo, gdyż trzeba długo wyrabiać ciasto i czekać aż uroście.
Mimo to przepis jest łatwy i co najważniejsze- pączki są REWELACYJNE i to nie tylko moim zdaniem.
Warto trochę popracować bo rezultat jest wspaniały!!
Aha- proponuję robić raczej niewielkie pączki (tzn. trochę mniejsze niż te z cukierni).
Wtedy krócej się smażą ale są dobrze dopieczone i nie spalone.
Duże pączki oczywiście też się udają ale smaży się trudniej- trzeba je dłużej smażyć a przez to mogą się spalić
przepis na pączki - smaczne, proste
60 dag mąki
15 dag cukru
15 dag masła
6 jaj
1/4 l mleka
5 dag drożdży
1 olejek śmietankowy
szczypta soli
50 dag marmolady
cukier puder
olej do smażenia
Przepis: Z 1/3 części mąki oraz drożdży i mleka wykonać rozczyn. Gdy podrośnie, dodać jaja, cukier, olejek,
resztę mąki, sól i stopione masło.
Wyrobić ciasto. Gdy podrośnie, formować kulki, a do ich środka nakładać marmloladę.
Kłaść je na wysypanej mąką serwetce. Kiedy pączki podrosną, smażyć je na gorącym oleju.
Po usmażeniu posypać cukrem pudrem.
15 dag cukru
15 dag masła
6 jaj
1/4 l mleka
5 dag drożdży
1 olejek śmietankowy
szczypta soli
50 dag marmolady
cukier puder
olej do smażenia
Przepis: Z 1/3 części mąki oraz drożdży i mleka wykonać rozczyn. Gdy podrośnie, dodać jaja, cukier, olejek,
resztę mąki, sól i stopione masło.
Wyrobić ciasto. Gdy podrośnie, formować kulki, a do ich środka nakładać marmloladę.
Kłaść je na wysypanej mąką serwetce. Kiedy pączki podrosną, smażyć je na gorącym oleju.
Po usmażeniu posypać cukrem pudrem.
bawimy się "dekupaż"
Czystą i odtłuszczoną powierzchnię przedmiotu należy pomalować farbą, która będzie pełniła rolę podkładu (będzie widoczna w spękaniach wierzchniej warstwy) i pozostawić do wyschnięcia. Odpowiednie do malowania są farby akrylowe.
Na wyschniętą powierzchnię należy równomiernie nałożyć bezbarwny lakier Krakelierlack (środek do starzenia warstw), który spowoduje spękanie wierzchniej warstwy farby i da efekt postarzenia przedmiotu (im grubsza warstwa lakieru, tym bardziej wyrazisty będzie efekt). Po wyschnięciu powierzchnię pokrywa się cienką warstwą farby w kolorze harmonizującym z wybranym motywem serwetkowym. Krackelierlack powoduje spękanie farby nałożonej bezpośrednio na niego (farba pęka już podczas malowania - niemalże pod pędzlem). Lakier pozostawiamy do wyschnięcia. Aby efekt spękania był bardziej widoczny, kolor wierzchniej farby powinien być znacznie jaśniejszy (lub ciemniejszy) od warstwy podkładowej. Otrzymany kontrast podkreśla efekt postarzonego przedmiotu. Dobry efekt spękania można uzyskać zarówno na jasnej farbie z ciemnym podłożem, jak również na ciemnej farbie z jasnym podłożem i zależy on głównie od kontrastu pomiędzy warstwami farby - im większy kontrast, tym bardziej wyrazisty efekt.
Z serwetki należy możliwie najdokładniej wyciąć wybrany motyw graficzny oraz usunąć spodnie warstwy serwetki (serwetki składają się z trzech warstw, które należy oddzielić od warstwy wierzchniej, zawierającej motyw graficzny). W miejscach, w których planujemy go nakleić należy nanieść grunt Haftgrund (specjalny klej do serwetek). Na wilgotny grunt przykleja się motyw i delikatnie wygładza palcami, aby dokładnie przylgnął do podłoża. Przyklejony motyw jeszcze raz pokrywa się gruntem jednocześnie wygładzając go pędzelkiem. Grunt Haftgrund umożliwia przyklejenie motywu z serwetki oraz powoduje jego „wtopienie” w podłoże, odwzorowując wszelkie nierówności, które się na nim znajdują i nadając lekką przeźroczystość jaśniejszym elementom (obszarom) motywu. Powierzchnię wokół motywu można dodatkowo ozdobić (nanieść akcenty dekoracyjne) farbami akrylowymi.
Po wyschnięciu dla zabezpieczenia powierzchni przedmiotu należy pomalować go akrylowym lakierem bezbarwnym błyszczącym lub matowym, zależnie od pożądanego rezultatu. Dla ładniejszego wyglądu oraz lepszej ochrony, powierzchnię można polakierować dwukrotnie. Polecane przeze mnie lakiery są wodorozcieńczalne, wysoce odporny na trudne warunki i odpowiednie dla różnych podłoży takich jak papier, karton, drewno, ceramika czy tworzywa sztuczne.
Na wyschniętą powierzchnię należy równomiernie nałożyć bezbarwny lakier Krakelierlack (środek do starzenia warstw), który spowoduje spękanie wierzchniej warstwy farby i da efekt postarzenia przedmiotu (im grubsza warstwa lakieru, tym bardziej wyrazisty będzie efekt). Po wyschnięciu powierzchnię pokrywa się cienką warstwą farby w kolorze harmonizującym z wybranym motywem serwetkowym. Krackelierlack powoduje spękanie farby nałożonej bezpośrednio na niego (farba pęka już podczas malowania - niemalże pod pędzlem). Lakier pozostawiamy do wyschnięcia. Aby efekt spękania był bardziej widoczny, kolor wierzchniej farby powinien być znacznie jaśniejszy (lub ciemniejszy) od warstwy podkładowej. Otrzymany kontrast podkreśla efekt postarzonego przedmiotu. Dobry efekt spękania można uzyskać zarówno na jasnej farbie z ciemnym podłożem, jak również na ciemnej farbie z jasnym podłożem i zależy on głównie od kontrastu pomiędzy warstwami farby - im większy kontrast, tym bardziej wyrazisty efekt.
Z serwetki należy możliwie najdokładniej wyciąć wybrany motyw graficzny oraz usunąć spodnie warstwy serwetki (serwetki składają się z trzech warstw, które należy oddzielić od warstwy wierzchniej, zawierającej motyw graficzny). W miejscach, w których planujemy go nakleić należy nanieść grunt Haftgrund (specjalny klej do serwetek). Na wilgotny grunt przykleja się motyw i delikatnie wygładza palcami, aby dokładnie przylgnął do podłoża. Przyklejony motyw jeszcze raz pokrywa się gruntem jednocześnie wygładzając go pędzelkiem. Grunt Haftgrund umożliwia przyklejenie motywu z serwetki oraz powoduje jego „wtopienie” w podłoże, odwzorowując wszelkie nierówności, które się na nim znajdują i nadając lekką przeźroczystość jaśniejszym elementom (obszarom) motywu. Powierzchnię wokół motywu można dodatkowo ozdobić (nanieść akcenty dekoracyjne) farbami akrylowymi.
Po wyschnięciu dla zabezpieczenia powierzchni przedmiotu należy pomalować go akrylowym lakierem bezbarwnym błyszczącym lub matowym, zależnie od pożądanego rezultatu. Dla ładniejszego wyglądu oraz lepszej ochrony, powierzchnię można polakierować dwukrotnie. Polecane przeze mnie lakiery są wodorozcieńczalne, wysoce odporny na trudne warunki i odpowiednie dla różnych podłoży takich jak papier, karton, drewno, ceramika czy tworzywa sztuczne.
wtorek, 9 lutego 2010
Ziółko, zielsko, zielicho
każdy potrzebuje przystani zbawiennej
zapachem świeżego poić złudzenia
drażnić zmysły smakiem nieba
pod stopami
tylko trawnik
uwiera ostem
nieudomowionym
nie pali jak zioło
nie orzeźwia
przeciwnie
kłuje uniezależnieniem
choćby mimo boga
kwitnie
na żer
córka słońca - wiejska sielanka
mówisz, że żyję na księżycu
a jestem przecież córką ziemi
zdeptana niczym dróżka
dobrej energii w drzewa cieniu
wszystkie sprawy wielkiego świata
tu mało mnie jakoś obchodzą
mamy już w końcu swoje lata
rozstaje ze zmienną pogodą
mówisz:- jesteś z innej planety
odległej od ziemskich spraw wielu
przyrosła czołem morenowo
do jezior rynnowych, grążeli
trendów nowomodnych unikam
wszelkich gromadzeń pończoszanych
wraz ze swoim aniołem stróżem
bujam się między obłokami
luzakiem na boso po trawie
w przyjaźni z bocianem, gołębiem
lub w objęciach kochanej lipy
upozytywniam się dogłębnie
wszystko inne tu nie na miejscu
życie płynie starym korytem
jak Wisła pradawnym Słowianom
wtedy gdy nas nie było przy tym
<<<<<>>>>>
zapachem świeżego poić złudzenia
drażnić zmysły smakiem nieba
pod stopami
tylko trawnik
uwiera ostem
nieudomowionym
nie pali jak zioło
nie orzeźwia
przeciwnie
kłuje uniezależnieniem
choćby mimo boga
kwitnie
na żer
córka słońca - wiejska sielanka
mówisz, że żyję na księżycu
a jestem przecież córką ziemi
zdeptana niczym dróżka
dobrej energii w drzewa cieniu
wszystkie sprawy wielkiego świata
tu mało mnie jakoś obchodzą
mamy już w końcu swoje lata
rozstaje ze zmienną pogodą
mówisz:- jesteś z innej planety
odległej od ziemskich spraw wielu
przyrosła czołem morenowo
do jezior rynnowych, grążeli
trendów nowomodnych unikam
wszelkich gromadzeń pończoszanych
wraz ze swoim aniołem stróżem
bujam się między obłokami
luzakiem na boso po trawie
w przyjaźni z bocianem, gołębiem
lub w objęciach kochanej lipy
upozytywniam się dogłębnie
wszystko inne tu nie na miejscu
życie płynie starym korytem
jak Wisła pradawnym Słowianom
wtedy gdy nas nie było przy tym
<<<<<>>>>>
Bajki, nie bajki
Dotyk ziemi
wyrastasz jarzębiną
ścielesz się łąką
różowisz mnie różą
rosą całujesz stopy
moje ręce śpiewają
gdy dotykam ciebie
brzoza
z szat złocistych rozszarpana
naga
rumienić się już nie potrafi
smagana
próbuje otulić się
puchem
nagimi ramionami
osłania pień pobladły
wiatr targa brązowe włosy
plącze
odgarnia z ramion
ukazując nagość białego ciała
jest w tym jakiś urok
wyrastasz jarzębiną
ścielesz się łąką
różowisz mnie różą
rosą całujesz stopy
moje ręce śpiewają
gdy dotykam ciebie
brzoza
z szat złocistych rozszarpana
naga
rumienić się już nie potrafi
smagana
próbuje otulić się
puchem
nagimi ramionami
osłania pień pobladły
wiatr targa brązowe włosy
plącze
odgarnia z ramion
ukazując nagość białego ciała
jest w tym jakiś urok
ballada o pękniętym dzwonie- z cyklu - schizy
- nie, panie doktorze, jak długo można udawać
gwiazdę
- leczteraz nie jestem kranem
a tym bardziej obłąkanym
czy pękniętym dzwonem,
- że nie swoim głosem bimbam?
olewam ,czy cykam ,lub jak pan chcesz
nazwij to sobie,
przygotowany jestem na ewentualności obie
na najgorsze a może najlepsze,
- mówisz pan, że psuję powietrze
i owszem nie trawię
czuję wściekłość prawie
gdy ktoś ponad nos długi wynosi
mnie wtedy ponosi
złość szalona
myślę wtedy -intensywnie -
jakby od tego zależała
cała moja przeszłość i przyszłość
pieprzona
w rytm bim, bam, bum
zaraz komuś wp….
będzie w mediach szum?
BUM!!!!!
gwiazdę
- leczteraz nie jestem kranem
a tym bardziej obłąkanym
czy pękniętym dzwonem,
- że nie swoim głosem bimbam?
olewam ,czy cykam ,lub jak pan chcesz
nazwij to sobie,
przygotowany jestem na ewentualności obie
na najgorsze a może najlepsze,
- mówisz pan, że psuję powietrze
i owszem nie trawię
czuję wściekłość prawie
gdy ktoś ponad nos długi wynosi
mnie wtedy ponosi
złość szalona
myślę wtedy -intensywnie -
jakby od tego zależała
cała moja przeszłość i przyszłość
pieprzona
w rytm bim, bam, bum
zaraz komuś wp….
będzie w mediach szum?
BUM!!!!!
Ziarna przyjaźni
"zielone kapelusze"
Niegdyś na górze Moria mieszkało dwóch braci: młodszy miał żonę i dzieci, starszy był kawalerem.
Bracia prowadzili wspólnie całą gospodarkę, więc żniwo dzielili na dwie równe części.
Kiedy przyszła noc, bracia poszli spać, każdy do swoich snopków.
Starszy nie mógł jednak zasnąć, mówił sobie w sercu:
"Mój brat ma rodzinę, ja jestem sam, a mimo to wziąłem taką samą część.
To nie jest sprawiedliwe!". - Więc wstał cichutko, wziął parę snopków i przerzucił je dyskretnie do stogu brata. Wówczas zasnął spokojnie. Tej samej nocy, tylko trochę później, obudził się młodszy brat. I ten pomyślał o swoim bracie, i powiedział w duchu:- "Mój brat jest samotny, nie ma potomstwa. Kto zatroszczy się o niego na stare lata?". Także i on wstał, wziął parę snopków i zaniósł cicho do stogu brata. Kiedy nastał dzień, dziwili się obaj, że stogi są takie same jak wczoraj wieczorem.
Żaden jednak nie pisnął ani słówkiem o nocnej wyprawie.
Następnej nocy jeden chciał być sprytniejszy od drugiego.
Spotkali się w połowie drogi, każdy ze snopkami na plecach.
Z radości rzucili się sobie w ramiona. Cieszyli się, że chcą dobrze dla siebie, że tak dobrze jeden o drugim myśli. Bóg w niebie widział również tę scenę i rzekł: "Zaprawdę, święte jest to miejsce.
Tutaj chcę zamieszkać!".
-Bajka o zasmuconym smutku
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"
[autor nieznany]
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"
[autor nieznany]
Bajka o wietrze
W ciemnym lesie, echo niesie
szum gałęzi, śpiewy ptaków
Wiatr w gałęziach ma huśtawkę
fale morskie drzewom robi
nagle rzuca tę zabawkę
biegnie zwiedzać polne drogi.
Na polanie sarnę spotkał,
która trawę tam skubała
przez chwileczkę przy niej postał
lecz ta słuchać go nie chciała.
Na pagórku zawirował
porwał w górę trochę liści
pognał prosto nad jezioro
rybakowi w sieć podrzucił
Wtem zobaczył czarną chmurę.
Zrobił trąbę, dmuchnął mocno
chmurze zrobił wielką dziurę
teraz ludzie w deszczu mokną.
Na gałęziach jak na flecie
melodyjnie sobie nuci
szpak rozćwierka to po świecie
rankiem do nas wroną wróci
szum gałęzi, śpiewy ptaków
Wiatr w gałęziach ma huśtawkę
fale morskie drzewom robi
nagle rzuca tę zabawkę
biegnie zwiedzać polne drogi.
Na polanie sarnę spotkał,
która trawę tam skubała
przez chwileczkę przy niej postał
lecz ta słuchać go nie chciała.
Na pagórku zawirował
porwał w górę trochę liści
pognał prosto nad jezioro
rybakowi w sieć podrzucił
Wtem zobaczył czarną chmurę.
Zrobił trąbę, dmuchnął mocno
chmurze zrobił wielką dziurę
teraz ludzie w deszczu mokną.
Na gałęziach jak na flecie
melodyjnie sobie nuci
szpak rozćwierka to po świecie
rankiem do nas wroną wróci
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Obserwatorzy
Archiwum bloga
-
▼
2010
(82)
-
▼
lutego
(31)
- nie udała się starość Panu Bogu? czy ludzie mają t...
- trzy drzewa- bajka
- dzieciom w dniu ślubu
- czekając na wiosnę, wesołej niedzieli
- dowcipy
- zimowe zmartwienia
- wymiar głodu
- bajka - slady stóp
- Smutność powalentynkowa z sikoreczką w tle
- Bajka- cztery świece
- Walentynki 2010 HD - Jesteś moim marzeniem - Wiern...
- kwiaty od Walentego
- to tylko miłość
- dla walentynek
- antidotum
- http://zlotelinki.pl/serce/nowy.html
- dobrego dnia przedwalentynkowego
- przepis na chałkę.Smacznego
- Tłusty Czwartek nie po naszemu,
- róże karnawałowe - smacznego
- wielkie konsumowanie pączków
- przepis na pączki, trochę trudniejszy i droższy, a...
- przepis na pączki - smaczne, proste
- bawimy się "dekupaż"
- JESZCZE TROCHĘ I KONIEC KARNAWAŁU!!!!
- Ziółko, zielsko, zielicho
- Bajki, nie bajki
- ballada o pękniętym dzwonie- z cyklu - schizy
- Ziarna przyjaźni
- -Bajka o zasmuconym smutku
- Bajka o wietrze
-
▼
lutego
(31)
wiosna
DIDO - Sand in my shoes (HD)
- http://www.dailymotion.pl/video/x9wqak_dido-sand-in-my-shoes-hd_music