okazało się ze ten przepis (ponizej) nie jest wcale taki pracochłonny,ale efekt wspaniały. pączki się udały wysmażone dobrze, brązowiutkie, a smak mmmmm, rozpływają się w ustach, Patryk jak się dopadł to zjadł od razu cztery, po chwili znowu kilka.Nie liczę, bo w końcu po to są, ale nie jadł obiadu.
ponieważ dziś są Marka urodziny, więc świętujemy pączkowo.Nie czekając na Tłusty Czwartek.
Nadal jestem Myszką, a prywatnie Cecylką :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauważyłam ten nowy blog. Ha! Słodko tu :)
Witaj Cecylko, buziaki
OdpowiedzUsuń